poniedziałek, 4 czerwca 2012

2: And I Don't Wanna Miss A Thing.

Przed rozpoczęciem, polecam sobie włączyć utwór Aerosmith, którym się inspirowałem podczas pisania tej notki :3


~ * ~ 

Harry zaczął znowu grać Hallelujah. W tym momencie ujrzałem w nim zupełnie kogo innego. Nie był lalką z telewizji, jaką wydawał mi się być. Spoglądałem na niego zauroczonym wzrokiem. Oczy świeciły się mu w blasku reflektorów, uśmiechał się patrząc gdzieś w przestrzeń. Każde wyśpiewane przez niego słowo stało się czarujące, urzekało mnie. Wraz z ostatnim pociągnięciem struny zacząłem mu bić brawa i udawać szalony tłum.
- ŁOOOOO. CHCEMY BIS! CHCEMY BIS!- Zaśmiałem się pod nosem, a Harry spojrzał na mnie czujnym, aczkolwiek zabawnym wzrokiem- To było świetne. Serio. Do dzisiaj widziałem w Tobie jedynie bezduszne piksele. Masz talent, cholera.
Hazz jakby zaskoczony moimi słowami ponownie uśmiechnął się szczerze. Jego mina była tak zdziwiona, że przez chwilę pomyślałem, że nigdy nie usłyszał komplementu. 
- Oh, dziękuję. Miło mi, serio mówię.
Odgarnął swoją bujną grzywę. Zapewne przeciętna fanka umarłaby z podniecenia poprzedzając to dzikimi piskami, lecz na mnie nie robiło to większego wrażenia. Spojrzałem w jego brązowe oczy (OMFG IR709QY9T2HT98WQ, teraz i ja się podnieciłem). Siedzieliśmy wpatrzeni w siebie i nie potrzeba było do tego żadnych słów. Sielanka nie potrwała jednak zbyt długo. W krzakach zaczęło coś szmerać, a nagle nad nimi zaświecił flesz aparatu.
- No kidding. Jest 23, odpuścilibyście sobie. Mamusiu...
Chwycił szybko swoją gitarę akustyczną i pomknął w stronę Hertford Road, gdzie było już około siedmiu minut drogi do mojego domu.
- Biegnij za mną.
Wyprzedziłem go, a ten jak na rozkaz biegł za mną. Zdążyliśmy wpaść na kilku przechodniów, w tym przynajmniej dwie fanki Harry'ego. Całe szczęście nie poznały swojego ulubionego gwiazdora. Paparazzo cały czas nas ścigał wraz ze swoim profesjonalnym osprzętem. Efektownie przeskoczyłem hydrant i zacząłem wyciągać klucze do domu. Znając życie Ivy pewnie już spała, albo oglądała Happy Tree Friends na komputerze. Podbiegłem do drzwi, a dosłownie sekundę później był już Harry. Szybko otworzyłem drzwi i pozwoliłem gwiazdorowi wbiec pierwszemu, a sam wbiegłem po nim. Zamknąłem drzwi. Na jego szczęście były one zatrzaskowe, więc tylko osoba z kluczem mogła je otworzyć. W salonie i na górze było ciemno, więc założyłem, że Ivy już spała. Zapaliłem lampkę ścienną i zacząłem ściągać buty i bluzę.
- Niestety jesteś zmuszony posiedzieć w moim towarzystwie, dopóki czegoś nie wykombinujemy.- Spojrzałem przez okno. Pod domem było już kilku panów z aparatami.- Podejrzewam, że będzie ich duużo więcej, panie gwiazdo. Zaraz zadzwonię po Mel, co dwie głowy, to nie jedna, nieprawdaż?
Spojrzałem na Harrego. Na jego minie malowała się złość z domieszką zwątpienia. Zdjął buty, płaszcz i szalik, odstawił gitarę, a ja zaprosiłem go do pokoju. Pozasłaniałem wszędzie rolety i zapaliłem światło. Chwyciłem za swojego IPhona i wybrałem numer przyjaciółki. Na odebranie nie musiałem długo czekać, Mel zwykle miała telefon przy sobie.
- Cholera, jest już 23.30! Nie masz innej pory do dzwonienia?! Rozumiem, że za mną tęsknisz, ale jutro zobaczymy się w szkole.- Kochana Mel i jej trafiony w czas sarkazm. Spojrzałem na minę Harrego. Zapewne słyszał o czym gadamy, bo momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, że tęsknię, ale nie dlatego dzwonię. Mam problem i to całkiem spory. Przyjedź do mnie za 15 minut, błagam. 
- No dobra. Założę tylko coś na siebie i będę. Mam nadzieję, że to coś rzeczywiście poważnego, bo jak nie, to szykuj się na hiper kuku.
- Tak tak. Dobra, widzimy się u mnie za 15 minut. A, no i nie obiecuję, że się łatwo dostaniesz. Papa Misiu.
Rozłączyłem się. Usiadłem obok Hazza, który się nieco niepokoił.
- Jak zwykle, cholera, jak zwykle. Człowiek nigdzie nie może wyjść, bo jest śledzony przez pieprzonych żurnalistów szukających sensacji.- Widać było, że jest zbulwersowany sytuacją. W sumie nie dziwię się mu. Przyniosłem z kuchni dzbanek mrożonej herbaty i dwie szklanki. Starannie nalałem napoju i wręczyłem jedną szklankę chłopakowi. Wypił jej nieco, lecz po chwili odstawił szklankę na etażerce. 
Do domu zadzwonił dzwonek. Podeszłem do drzwi, które otworzyłem, uchylając je delikatnie. Mel weszła z wielkim trudem, gdyż ogrom paparazzich praktycznie zgniótł jej drobne ciałko. Zwinnie zamknąłem drzwi. Mel nie wyglądała jak zwykle. Poszarpane włosy, najzwyklejszy t-shirt z nadrukiem i proste jeansy.
- Co oni tu robią? Co żeś zmalował?
Spojrzała na mnie, lecz po chwili swój wzrok przeniosła na salon. Jej reakcja: bezcenna. Spojrzała na mnie jakby miała przed sobą ducha, a następnie podbiegła do Harry'ego i zaczęła go obściskiwać. Fakt, do normalnych fanek to ona nie należała, ale w tym momencie było mi za nią wstyd. Podbiegłem do niej i odciągnąłem ją od Harry'ego. Mimo wszystko nie miał złej miny, wręcz przeciwnie. Zaśmiał się cicho i wyciągnął dłoń w stronę Melki.
- Harry jestem.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! O Boże, to się nie dzieje naprawdę!!! A! A! A!!! WIEM, ŻE JESTEŚ HARRY. HARRY STYLES. OJEZU OJEZU! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!.- Delikatnie ją popchnąłem, bo martwiłem się, że zbudzi Ivy, która całe szczęście miała twardy sen. Natychmiastowo się uspokoiła. Poprawiła strój, włosy i ścisnęła rękę chłopaka.- Miło mi, Mel.- W jej oczach i tak widziałem to podniecenie i ekscytację.
- A Ty.- Wskazała na mnie bijąc mnie z płaskiej ręki po głowie.- Mogłeś mi powiedzieć, że gościsz u siebie Harry'ego. Mogłam się jakoś ubrać, a nie.- Powiedziała, z udawanym zbulwersowaniem. Po chwili usiadła obok niego, a ten zaczął mówić.
- Przykro mi, że trafiłem na Ciebie. Jeśli nawet jakoś stąd ucieknę, to oni będą chcieli wiedzieć wszystko. Uwierz mi, wszystko będzie inaczej. Twoje dotychczasowe życie skończy się.- Jego ton był tak poważny, że przestraszyłem się.- A, no i chciałem Ci od razu podziękować. To wiele dla mnie znaczy. Dziękuję Ci Cooper.
Podszedł do mnie i objął mnie delikatnie. Ja również objąłem go wokół ramienia. Postaliśmy tak z pół minuty, aż w końcu chłopak mnie puścił.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Teraz skupmy się na tym jak możemy Cię stąd wydostać. A co do sprawy, to pewnie i tak ucichnie, prędzej czy później.- Spojrzałem na Harry'ego. Uśmiechał się do mnie wdzięcznie, co odwzajemniłem ciepłym grymasem twarzy.- Tak sobie myślałem, żebyś przeczekał tu noc. Podejrzewam, że znikną w przeciągu nocy. Na zewnątrz są ze 2 stopnie.
Mel i Harry spojrzeli na mnie z zaciekawieniem. 
- W sumie to nie jest zły pomysł.- stwierdził Harry.- Ale nie chcę Ci robić problemu. I tak przeze mnie następny miesiąc nie będzie należał do twoich udanych.- westchnął ciężko.
Spojrzałem na niego, lecz na mojej twarzy malował się delikatny uśmiech. Nie miałem mu tego za złe, bo to przecież nie jego wina, ale ja nigdy nie lubiłem być w centrum uwagi, na co teraz jednoznacznie wskazywało. Te wszystkie pytania znajomych, nie wiedziałem, czy poradzę z tym sobie. Moje szczęście, że miałem przy sobie Mel, która z ogarnianiem ludzi radzi sobie o niebo lepiej niż ja.
- Jakoś to będzie.- oznajmiłem spokojnie i usiadłem na fotelu.
- Wiecie co?- wtrąciła Melka.- Tak sobie pomyślałam, żeby po prostu wyprowadzić Harry'ego drzwiami kuchennymi. 
Wszystkich nagle olśniło. Przecież to było takie proste, drzwi kuchenne. Sprawdziłem jeszcze, czy z drugiej strony domu nie ma żadnego paparazzo, ale nie było tam żywej duszy. Harry odetchnął. Na pożegnanie przytulił najpierw mnie, potem Mel i wyszedł szybko zakładając kaptur. 
- Dziękuję wam. Jeszcze się za to odwdzięczę.
I poszedł. Byłem pewny, że to już ostatni raz, kiedy go widziałem na żywo. Teraz będzie trzeba wrócić do rzeczywistości. Niestety chmara natrętów przed domem nie pozwalała mi. Mel postanowiła, że zostanie ze mną na noc. Rozścieliłem jej sofę w moim pokoju i usiedliśmy sobie z gorącą herbatą.
- Ja nadal nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała podniecona Mel.- Gadałam z nim. Dotknęłam go. Przytulałam. Boże!
Spojrzałem na nią kątem oka uśmiechając się i unosząc ramiona ku górze.
- Już już, nie martw się. Więcej go nie zobaczysz. To wielka gwiazda, za trzy dni o nas zapomni. 
Mel smutno pokiwała głową godząc się z faktem.
- No w sumie. Ale i tak się cieszę.- Powiedziała to, kładąc głowę na poduszkę.- Dobranoc Coop.
Powtórzyłem jej czynność i również wtuliłem się w niewielkiego jaśka.
- Branoc Mel.
Około trzeciej zasnęliśmy.


~ * ~

[ Tydzień później ]


To już dzisiaj, bal zimowy. Byłem tak podekscytowany, że chyba bardziej się nie dało. Wciąż w głowie siedziała mi ta noc z panem Styles, lecz powoli starałem się wracać do realności, choć było to trudne. Od kilku dni w całej Anglii było wiadomo o tajemniczym 'partnerze' jednego z Directionerów. Widziałem już swoje zdjęcie na kilku portalach plotkarskich i nawet na jakimś kanale muzycznym. Ktoś ze szkoły musiał podrzucić mediom informację o mnie. Zakładam, że to była Crystal, królowa szkoły. Nienawidziła mnie, nienawidziła Mel. Żeby zostać członkiem jej paczki, trzeba było być naprawdę cool. Mój wyczyn okazał się zbyt szałowy, więc diablica postanowiła mnie zdetronizować. Udało jej się. Nawał pytań zadawanych był tak męczący, że czasami brakowało mi siły. Nie wliczając w to jeszcze pogróżek od największych fanek zespołu, homofobicznych wyzwisk ze strony nietolerancyjnych wyrostków etc. Istne piekło...
Oczywiście zaspałem do szkoły i przyszedłem dopiero na trzecią historię z panem Brownem. Nie należałem do grona jego pupilków, więc oczywiście zagroził mi zawieszeniem i takimi innymi. Usiadłem w ławce obok Mel, a ta zapoznała mnie z tematem.
- Skutki monarchii absolutnej w Rosji, to takie ciekawe...- szepnąłem do Mel, która zachichotała. Całe szczęście przygłuchy belfer nie usłyszał naszych szeptów. 
Lekcje minęły szybko, gdyż kończyły się od razu po lunchu. Po zjedzeniu szkolnej papki z bułką, którą niektórzy nazywali hamburgerem wyszliśmy razem z Melą ze szkoły. Ona miała umówionego fryzjera, a moje kudły trzeba było tylko wyprostować i jakoś wystylizować, co w sumie nie potrwało zbyt długo. Dojście zajęło nam pół godziny, a cały zabieg niecałą godzinę. Najgorzej było z drogą powrotnią. Mel zahaczyła o trzy butiki, bo w każdym zobaczyła czy naszyjnik, czy bransoletkę, więc do domu wracaliśmy coś około dwóch godzin. Mela miała już wszystko przyszykowane u mnie. Gdy byliśmy już na miejscu, została jedynie godzina na przebranie się i dotarcie do szkoły. Kolejne 45 minut zmarnowaliśmy (a raczej Mel zmarnowała...) na przebranie się i zrobienie stosownego makijażu. Zdenerwowałem się, bo zostało nam 15 minut na dotarcie, a o tej godzinie centrum Londynu jest zatłoczone.
- Do jasnej cholery, już?!- Krzyknąłem zakładając brązowe buty.
- No już, już.- Mel zrobiła ostatnie pociągnięcie i wstała od stolika. Założyła swoje beżowe szpilki i wyszliśmy. Na podjeździe stało moje zielone Mini, do którego szybko wsiedliśmy i pojechaliśmy. Zdecydowałem, że lepiej będzie jechać pobocznymi uliczkami, bo tam ruch jest mniejszy. I dobrze zrobiłem. W przeciągu 10 minut znaleźliśmy się pod szkołą. Punktualnie zdążyliśmy na uroczyste otwarcie imprezy. Wznieśliśmy toast i zaczęła się zabawa.
Przez kolejne dwie godziny wszyscy bawili się w najlepsze. Podgrywała nam jakaś rockowa kapela, więc zabawa była przednia. Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni. Sprawdziłem swój telefon. Nowa wiadomość od nieznanego numeru o treści: Wyjdź przed szkołę. Szepnąłem szybko dla Meli, że zaraz wrócę i wyszedłem ze szkoły. Przy głównym wejściu stało czarne Porshe, a oparty o nie był Harry. Tak, ten Harry z One Direction. Trzymał w ręku czerwoną różę i uśmiechał się szarmancko. Zauroczony, z rumieńcami na policzkach podszedłem do niego i zapytałem się cicho.
- Co Ty tu robisz? Skąd masz mój numer? Skąd wiedziałeś, że się tu uczę?- Zasypałem go górą pytań, na które on mi spokojnie, po kolei odpowiadał. 
- Twój numer. Nie było łatwo go zdobyć, ale ma się znajomości, więc w końcu go zdobyłem. Ten sam informator powiedział mi o balu, więc oto jestem. Miałem nadzieję, że się ucieszysz.
Spojrzałem na niego jak zamurowany. Harry Styles stał przede mną z piękną różą i czekał na mnie. Jak miałem się nie cieszyć?
- Oczywiście, że się cieszę.- Powiedziałem, lecz moja mina jaka była, tak została. Z wywalonymi oczami wpatrywałem się w niego.
- Przyjechałem tu po to, żeby z Tobą zatańczyć. Chcę Ci jakoś wynagrodzić to, że przeze mnie przechodzisz teraz piekło.- Wyciągnął w moją stronę dłonie.
Serio? To jakiś żart? Harry Styles przyjechał do mojej szkoły, żeby zatańczyć ze mną jeden taniec. Myślałem, że to sen (Nie, nie szczypcie mnie). Chwyciłem delikatnie jego gładkie dłonie i zaczęliśmy tańczyć pod gwieździstym niebem, a w tle leciała słowa:


I could stay awake just to hear you breathing 
Watch you smile while you are sleeping 
While you're far away and dreaming.

I could spend my life in this sweet surrender 
I could stay lost in this moment forever 
Well, every moment spend with you 
Is a moment I treasure.

I don't wanna close my eyes 
I don't wanna fall asleep 
'Cause I'd miss you, baby.


~ * ~


Pisałem to od 15, więc mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam teraz Madziunię ( http://www.another1dstory.blogspot.com/  ), która jest na biwaku z siostrą Gabrysią ( http://never-lose-yourself.blogspot.com/  ). Nie obiecuję, że już jutro napiszę kolejną notkę, ale oczywiście się postaram. Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące bohaterów, albo macie jakieś pomysły, to piszcie śmiało w komentarzach.
M. :*

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się jak zawsze Michałku ♥ Czekam na Zayna i resztę chłopaków :D:D:D:Dregtb4gfreg5

    OdpowiedzUsuń
  2. ugh... zabije ciebie bo to jest takie słodkie ♥ ale i tak Hazza jest mój -,-
    dziękuje za pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahahahahah, Gaby i jej marzenia. ♥
    Nie ma za co :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Człowieku jesteś genialny ;)
    Od razu się zakochałam i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. ta, powiem Ci , że fajnie piszesz, ale zrobiłes JEDEN, WIELKI BŁĄD. Otoż Harry Styles ma ZIELONE oczy, nie brązowe ;D idę czytac następny rozdziaał

    OdpowiedzUsuń