Od balu minęły równo 2 tygodnie. Sprawa o tajemniczym chłopaku Harry'ego Stylesa ucichła, życie powoli wracało do normy. Od tamtej pory nie zamieniłem słowa z chłopakiem. Rzecz jasna esemesowaliśmy, lecz to nie było to, co spotkanie w realu. Niekiedy słyszałem jeszcze pojedyncze wyzwiska na temat domniemanego 'romansu', lecz śmieszyły mnie one. Moja sława zniknęła jak kawałek pizzy wchłonięty przez Nialla Horana. Tak a propos. Zacząłem interesować się tym zespołem, z czystej, ludzkiej ciekawości. Oczywiście Mel wpominała mi o komicznych przezwiskach i nawykach członków zespołu wcześniej, lecz jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło. Poszperałem po stronach w necie i znalazłem wiele ciekawostek z życia One Direction. I tak właśnie dowiedziałem się na przykład, że Niall, zwany Niallerem, jest ogromnym żarłokiem i uwielbia jeść. Liam Payne jest najwrażliwszym chłopakiem w zespole, a Zayn Malik uwielbia mówić: 'Vas Happenin'. Louis Tomlinson, zwany Królem Marchewek tworzy z Harrym Loczkiem związek, nazwany uroczo przez fanki Larrym Stylinsonem. Przeglądając filmiki na YouTube o chłopakach stwierdziłem, że są naprawdę zakręceni.
O dziwo, wstałem dziś punktualnie o 7 rano. Na poddaszu było cholernie zimno, a ja mimo wszystko lubiłem spać bez koszulki. Przejrzałem się w lustrze i odruchowo chwyciłem się za głowę mieląc przy okazji garść moich jasnobrązowych włosów, które ułożone były we wszystkie strony.
- Johnson, wyglądasz jak siedem nieszczęść! - Moja twarz ukazywała zdziwienie. Wytrzeszczyłem oczy i otworzyłem buzię. Przeglądałem się tak z dwie minuty, dopóki do mojego pokoju nie wparowała mama. Nazywała się Beathe, lecz wszyscy pieszczotliwie nazywali ją Bettie. Oczywiście ja również zwracałem się do niej zdrobniałym zwrotem, za co nie byłem ani razu skarcony. Była osobą poukładaną, miejącą głowę na karku, lecz tak czy inaczej zdarzało jej zachowywać się jakby była piździachniętą nastolatką. Do najwyższych nie należała. Mierzyła tak na oko mniej więcej 1.65 cm. Miała średniej długości, kręcone włosy koloru blond i intensywnie zielone oczy. Nasycona barwa oczu spowodowana była tym, że mama nosiła soczewki korekcyjne. Nie chciała nosić okularów, gdyż jak sama twierdziła: Glasses make me older, and I'm just twisted mama with forty at nape. Ta kobieta niekiedy wydawała się być bardziej wyluzowaną ode mnie, co de facto nie denerwowało mnie, jednakże było i tak, gdy potrafiła mnie zirytować do czerwoności. Cała Bettie.
- Cooper, zamknij buzię, bo zaraz Ci tam mucha wleci. - Jak na rozkaz zamknąłem swoją buźkę i spojrzałem w jej stronę z pogardliwym wzrokiem.
- Ile razy mam Ci przypominać, żebyś pukała jak wchodzisz? To naprawdę tak trudno zapamiętać, czy może w twoim wieku zapamiętywanie takich drobnostek jak pukanie drzwi do pokoju swojego pierworodnego dziecka jest rzeczywiście jakąś trudnością? - Na mojej twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. Ukazywał się zawsze, gdy dopiekałem matce. Niestety kara była nieunikniona. Za swój cięty język zawsze obrywałem przedmiotem, który Bettie miała pod ręką. Dzisiaj wypadło na poranną gazetę, którą musiał już dostarczyć kurier. Zamachnęła ręką i wyrzuciła dziennik w moją stonę. Całe szczęście nie miała koordynacji ręka - oko i ofiarą stała się lampka podłogowa, która przetrwała w starciu z bezlitosnym czasopismem. Wynik: 1:0 dla lampki.
- Jeszcze zobaczymy. - Pogroziła mi i zrobiła minę, która wyglądała jakby o czymś zapomniała. Jak zwykle było, machnęła ręką i wyszła z pokoju spokojnie zamykając za sobą drzwi. Gdy zatrzasnęła je za sobą ja wybrałem się do łazienki, która mieściła się również na poddaszu. Od razu po tym, gdy wszedłem do toalety ściągnąłem z bioder długie do połowy ud bokserki we wzór amerykańskiej flagi. Wziąłem szybki prysznic starannie myjąc każdy zakamarek ciała. Zaraz po wyjściu z odświeżającego prysznica zawinąłem się od pasa w dół ręcznikiem, a drugim zacząłem wycierać włosy. Następnie umyłem buzię i zęby i wysuszyłem włosy. Popryskałem jeszcze się pod pachami dezodorantem i wyszedłem z łazienki. Wszystko nie zajęło mi więcej czasu niż 20 minut. Pomknąłem szybko do szafy, gdyż było już w pół do ósmej, a lekcje zaczynały się o 8:15. Ubrałem się w piaskowego koloru rurki, biały t-shirt. Do tego obwiązałem sobie wokół nadgarstka białą bandamkę z czarnymi wzorkami. Kiedy zszedłem na dół ujrzałem wcinającą jajka na bekonie Ivy i wciąż nabuzowaną mamę, która najwidoczniej przyjęła do siebie moją żartobliwą uwagę. Podała mi to samo co dla młodszej siostry. Zjadłem połowę tego, co znalazło się na talerzu i wstałem od stołu. Wyciągnąłem jeszcze z lodówki butelkę soku pomarańczowego, którego upiłem niewielki łyk. Na pożegnanie pocałowałem siostrę w czubek głowy i mamę w policzek, po czym zabrałem ze stolika kluczyki do samochodu i wyszedłem.
W szkole zaczęło się coś dziać dopiero po przerwie na lunch. Od rana jednak w klasie dało się wyczuć napiętą atmosferę pomiędzy Mel i Crystal. Dziewczyny nienawidziły się odkąd je znałem, a znałem je bardzo długo. Obie. Kiedyś tworzyliśmy trójkę najlepszych przyjaciół, lecz Crystal zaczęła się nad wszystkimi wywyższać, tylko przez to, że jej ojciec zdobył fortunę. A że była jedynaczką, to dostawała wszystko, czego chce. I tak od podstawówki. Dzisiaj, dziewczyny mają wiele powodów do nienawidzenia się nawzajem. Ja oczywiście również nie przepadam za panną Prinsloo, lecz dzisiejszy jej wybryk, do którego się dopuściła sprawił, że znienawidziłem ją równie mocno jak Melanie. W zasadzie poszło o błachostkę, która przerodziła się w wojnę. Mianowicie powodem dzisiejszej kłótni rywalek był chłopak Mel, Henry. Swoim gejowskim radarem stwierdziłem, że jest niezłym ciachem. Poza tym był kapitanem drużyny siatkarskiej i miał jedną z lepszych średnich w szkole. Crystal nie mogła pogodzić się z faktem, że Henry chodzi z Melanie, więc rozpuściła podłą plotkę o tym, że moja przyjaciółka przespała się z Jamiem. Jamie był od dawna zakochany w Mel. Nie oszukujmy się, młodzież jest żądna najróżniejszych pogłosek, nawet tych kompletnie bezsensownych. Niestety uczucie, którym go darzyła, było czysto przyjacielskie, więc chłopak nie mógł liczyć na nic więcej. Gdy dowiedział się o tym Henry, z wściekłości zerwał z Melanie. Potem było jeszcze gorzej. Została nazywana od najgorszych przez drogich kolegów ze szkoły i teraz została szkolną dziwką.
Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Zawsze była uśmiechnięta, lecz dzisiaj ujrzałem w niej zrozpaczenie i dołek psychiczny ale co więcej wściekłość i żądzę zemsty. Szczerze mówiąc nigdy nie byłem mściwy, raczej próbowałem załagodzić ostrą sytuację, ale w tym wypadku wydawało się to kompletnie niewykonalne. Przysięgłem Mel, że Crystal pożałuje swoich słów.
Razem z przyjaciółką postanowiliśmy, że na jakiś czas przeprowadzi się do mnie. Nie był to pierwszy raz, gdy spędzaliśmy ze sobą całe dni i noce, więc nie była to dla nas żadna nowość. Na przerwie przed wychowaniem fizycznym wsiedliśmy do mojego samochodu i podjechaliśmy po rzeczy Mel. Podróż zajęła nam ponad pół godziny, które mijały dość wolno. Monotonnie przewijające się samochody przed nami wyglądały melancholijnie, a ten szary dzień uwieńczył jeszcze ulewny deszcz, który jakby znikąd zaczął padać. W końcu dojechaliśmy do celu, lecz gdy wychodziliśmy z małego samochodu otrzymałem sms-a.
- Mel, leć po rzeczy, a ja zostanę, bo muszę odpisać na sms-a. Tylko zwijaj się szybko. - Dziewczyna pomachała tylko głową i zniknęła gdzieś w gęstej mgle spowijającej całe hrabstwo. Widoczność była rzeczywiście słaba. Bez problemu widziałem samochód stojący przede mną, lecz następnego nie mogłem już dostrzec.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i sprawdziłem nadawcę. Okazał się nim być Harry. Treść sms wyglądała tak:
Cześć Różyczko. Cholernie się za Tobą stęskniłem. Jestem teraz w Londynie z chłopakami i mamy zamiar urządzić sobie małe party. Chciałem Cię z nimi zapoznać. Chciałbyś dołączyć? ~ Harry.
Zacząłem się szeroko uśmiechać do niewielkiego ekraniku swojego IPhone'a. Od czasu jego niespodzianki na balu, nazywał mnie Różyczką. Gdyby mówiła tak na mnie Melanie, zapewne oberwałaby poduszką. Właśnie teraz pomyślałem o niej i o tym, że przydałaby się jej impreza razem z ulubionym zespołem. Od razu zabrałem się za odpisywanie:
Witam Panie Styles. Jestem jak najbardziej za, lecz mam pytanie. Czy mogłaby się zabrać ze mną Mel? Jest w rozsypce i chciałbym ją rozweselić, a jestem pewny, że z chęcią chciałaby spędzić z wami trochę czasu. ~ Różyczka.
Nie pytaj się głupio, Misiu. Oczywiście, że może. Im nas więcej, tym lepiej. A ja już pogadam sobie z Louiem, na pewno ją rozweseli. Adres zaraz Ci prześlę. Bądźcie u nas o 20, czekam. ~ Harry.
- Mam nadzieję, że zabrałaś ze sobą coś, co mogłabyś włożyć na... hm... no nie wiem. Imprezę u One Direction? - Spojrzałem przez ułamek sekundy na jej minę. Z podkówki jej uśmiech stał się promienny, ale wszystko wymknęło się spod kontroli. Zaczęła piszczeć i wymachiwać rękoma trafiając mnie przy okazji w czoło, za co od razu przeprosiła głaszcząc mnie po stratowanym miejscu. Ujrzałem w niej starą Mel, która jakby zapomniała o tym, że jeszcze dwie godziny temu zerwała z chłopakiem, a cała szkoła nastawiła się przeciwko niej. Cieszyłem się, że w tak krótkim przedziale czasowym udało mi się ją doprowadzić do dobrego stanu. Około czternastej wróciliśmy do mnie. Wciąż podekscytowana informacją Mela zaczęła prędko się rozpakowywać. Czasami nie nadążałem za tą dziewczyną. Musiałem za nią biec, omal nie spadając ze schodów prowadzących do mojego pokoju. Przyszykowałem jej półkę, która należała do niej. Gdy tylko zatrzymywała się u mnie, zawsze kładła tam swoje rzeczy. Jak piorun rozpakowała się i zaczęła biegać po pokoju, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. W końcu gdy ją złapałem strząsnąłem nią z dwa razy, aż spojrzała na mnie.
- Dziewczyno, opanuj się. - Mój ton był cholernie poważny. Z każdą sekundą Melanie zaczęła mnie coraz bardziej przerażać. - Może na początku coś zjemy? Przypominam, że jest dopiero 14, a impreza jest o 20. Zdążysz wszystko zrobić. - Spojrzałem w jej oczy, a małe iskierki znikły. Powolnym krokiem bez słów zeszliśmy na dół, gdzie powędrowaliśmy do kuchni.
- Może spaghetti, hm? - Dziewczyna spojrzała na mnie trzymając opakowanie makaronu w dłoni. Przytaknąłem tylko i zaczęliśmy przygotowywać obiad. Wyciągnąłem z szafki fix do dań, a Mel nalała do wielkiego garnka wody. Postawiła go na kuchence, a potem zaczęła smażyć mięso mielone. Ja zająłem się przygotowaniem sosu. Potem wszystko poszło z górki i za pół godziny mieliśmy gotowy obiad. Nałożyłem nam do talerzy. Spojrzałem tylko na Mel, która siedziała przy stole z widelcem i stukała w nim o blat. Miała minę, jakby nie dostała swojej ulubionej zabawki.
- Już idę skarbie, już idę. - Zaśmiałem się pod nosem udając pana domu. Zaniosłem Mel porcję makaronu z mięsem. Sam również postawiłem talerz na stole i usiadłem naprzeciw przyjaciółki.
Jedliśmy w miłej atmosferze. Wspominaliśmy, gdy pierwszy raz próbowaliśmy coś ugotować w naszym domku, lecz wyszła z tego kompletna kicha, bo nie mogliśmy dojść do porozumienia, kto będzie gotował. Podarliśmy się wtedy, jak to sześcioletni chłopiec i dziewczynka. Ona kopnęła mnie w piszczel, a ja pociągnąłem ją za włosy, stara śpiewka. Jednak miło było wrócić do wspomnień z dzieciństwa. Przy stole siedzieliśmy niecałą godzinę. Po skończeniu posiłku odniosłem talerze i sztućce do zmywarki. Obracając się, ujrzałem leżącą na sofie Mel. Postanowiłem się do niej przyłączyć. Stanąłem nad nią, a ta zrobiła mi trochę miejsca. Położyłem się obok niej i zaczęliśmy gadać:
- Coop, nie wiem jak mam Ci dziękować za to wszystko. Wiesz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, i że Cię kocham, prawda? - Spojrzała na mnie unosząc swoje powieki ku górze i odchylając delikatnie głowę do tyłu.
- Oczywiście, że wiem. I też Cię kocham. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie i ucałowałem ją w czółko.
- Jeżeli impreza jest na 20 - kontynuowała. - to może prześpimy się z dwie godzinnki? Po tym wszystkim, co stało się w szkole chcę trochę odpocząć. Ty też masz senne oczka. - Mel ponownie spojrzała w moje niebieskie tęczówki, a na jej twarzy zagościł troskliwy uśmiech. Miała rację, ja również byłem zdołowany całą tą akcją z Crystal, więc pomachałem głową na zgodę, położyłem głowę na poduszce i przymknąłem. Poczułem jeszcze tylko nacisk głowy Melanie na mój biedny brzuch. Oddałem się błogiemu wypoczynkowi.
~ * ~
- Coop, obudź się! Cholera no, spóźnimy się. COOPERZE JOHNSON! - Otworzyłem oczy jak na komendę. Ujrzałem przed sobą twarz zakłopotanej, lecz nieco rozmazanej Mel. Zdałem sobie sprawę, że zaspałem.
- Któ-Która godzina? - wyjąkałem.
- Osiemnasta czterdzieści pięć. - Powiedziała z paniką w głosie Mel, która wciąż była niewyraźna. Jeszcze raz przetarłem oczy i przeanalizowałem wypowiedzianą przez Melanie godzinę. Osiemnasta czterdzieści pięć. Więc nie było tak źle, jak na to wskazywało. Przetarłem oczy ponownie i świat stał się ostrzejrzy. Wstałem z sofy przeciągając się. Na dworze zapanował mrok, jedynie w domu świeciły się lampki ścienne. Ujrzałem Mel, która w jednym ręku trzymała kosmetyczkę, a w drugiej masę innych babskich pierdół.
- Idę do łazienki. - stwierdziła i zniknęła w przedsionku.
No cóż, pozostawało mi zrobić to samo. Jeszcze na wpół śpiący udałem się na górę. Wziąłem prysznic, tym razem zimny. Na początku drygotałem, lecz po minucie moje ciało przyzwyczaiło się do temperatury wody, która wypływała niewielkimi strumieniami z wmontowanego w sufit urządzenia. Po prysznicu wytarłem całe ciało puszystym ręcznikiem i umyłem zęby. Pozostało mi tylko popryskać się dezodorantem pod pachami i mogłem wychodzić. Z mojej wielkiej szafy wyciągnąłem niebiesko-białą koszulę w kratę i białą koszulkę. Wybrałem też czarne spodnie i nowe bokserki, po czym wszystko na siebie założyłem. Przeglądając się w lustrze stwierdziłem, że nie wyglądam tak źle i zszedłem na dół. Mel już się malowała.
- Całe szczęście. - odetchnąłem z ulgą. Znając tą dziewczynę, prawdopodobne mogło być tak, że dopiero wychodziłaby spod prysznica. Spojrzałem na zegarek, na którym widniała godzina 19:15. - Nie jest tak źle. - Stwierdziłem, mówiąc już na głos. Pięć minut później Mela kończyła suszyć już swoje długie włosy, a ja zakładałem buty i płaszcz. Spojrzałem na komórkę. Otrzymałem wiadomość z adresem chłopaka i dopiskiem:
Nie mogę się doczekać. ~ Harry.
Byłem w tak dobrym humorze, że nawet nie nakrzyczałem na moją strojnisię. O 19.35 wyruszaliśmy już z podjazdu. Harry o dziwo nie mieszkał ode mnie dość daleko. Zakładałem jednak, że i tak się spóźnimy, bo Staines, jest oddalone od Harrow o jakieś 50 minut. Mel wpisała w GPS-ie adres domu przyjaciół i szybko znalazłem się na kolejnej przecznicy. Melka poprawiała jeszcze swój makijaż. Ta dziewczyna miała do tego talent. Nie straszne jej wyboje, ani zgórki, o nie! Zawsze jej powtarzałem, żeby kształciła się w tym zawodzie, bo jest jedyna w swoim rodzaju, jednak ta uparcie twierdziła, że lepiej jest zostać lekarzem. No cóż, jej życie. Na moje szczęście, przedmieścia Londynu nie były zatłoczone tak, jak jego centrum. Przez praktycznie całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słówkiem. Melanie pytała się jedynie o to, czy zostało jeszcze długo drogi. Była tak upierdliwa, jak osioł ze Shreka, co powoli mnie powoli zaczynało drażnić. W pewnym momencie dziewczyna wyciągnęła z torebki perfumy, którymi zaczęła pryskać się, a następnie mnie (oczywiście z innej fiolki). Jednak zawsze można było na niej polegać. Podziękowałem jej wdzięcznym uśmiechem i skupiłem się na drodze. Pięć minut potem byliśmy już na miejscu. Gdy wysiadłem, ujrzałem gigantyczną willę. Mój wzrok przykuł jednak kryty basen, umieszczony za domem. Wszystko wydawało się być tak luksusowe, że nie mogłem doczekać się, gdy zobaczę wnętrze domu. Poprawiłem jeszcze spodnie i wyruszyliśmy pod drzwi. Wcisnąłem dzwonek, a melodię, którą usłyszałem, perfidnie mnie rozśmieszyła. Była to bowiem jedna z piosenek 1D, One Thing, tak bardzo uwielbiana przez Melkę. Zaśmiałem się pod nosem, a za chwilę drzwi otworzył wyższy ode mnie o jakieś 10 cm, niebieskooki chłopak z bujną, brązową czupryną. Rozpoznałem w nim dzisiejszego gospodarza, czyli Louisa Tomlinsona. Uśmiechnął się do nas ciepło i zaprosił do środka. Gdy tylko rozebraliśmy się, chłopaki zbiegli się, jakbyśmy to my byli gwiazdami. Na początku dłoń uścisnąłem najniższemu z chłopaków, Niallowi, który przesłodko się rumienił. W drugiej ręce trzymał nadgryzionego pączka.
- Jestem Cooper, smacznego. - Uśmiechnąłem się życzliwie i zacząłem się przedstawiać całej reszcie. Uścisnąłem dłoń kolejno: Liamowi, Louisowi i Zaynowi. Na końcu stał Harry, który stał w pozycji, jakby chciał mnie przytulić. Uścisnąłem jedynie jego prawą dłoń i uśmiechnąłem się cwaniacko, a na jego twarzy zagościł udawany smutek. Poklepałem go po plecach i postanowiłem, że jednak wtulę się w ciało starszego ode mnie o 2 lata chłopaka. Był bardzo ciepły, co sprawiało, że nie chciałem go puszczać. Gdy tylko Harold mnie puścił wszyscy poprowadzili nas do obszernego salonu, gdzie stały trzy pięcioosobowe kanapy, wielki, plazmowy telewizor i mnóstwo konsoli. Xbox, PlayStation i góra gier na każdą z nich. Chłopacy w składzie: Niall, Liam i Zayn zabawiali już Mel, która była jak widać wniebowzięta. Oczywiście wpatrzona była w swojego idola, Zayna. Zabrakło jedynie Louiego, który po chwili przyszedł w stroju marchewki, na co szybko zareagował Hazza:
- Louie, skarbie. Mógłbyś sobie odpuścić ten strój. To, że uwiodłeś mnie w nim, wcale nie oznacza, że Coop na to poleci. - Zabawnie poruszał brwiami, a Louis momentalnie posmutniał, lecz nie śniło mu się, żeby zdjął strój zmutowanej marchwi.
- No dobra. - Zacząłem śmiało, gdyż w towarzystwie chłopaków poczułem się tak swojo, że moja nieśmiałość znikła razem z przekroczeniem progu willi. - To co zaplanowaliście? - Uśmiechnąłem się do czwórki z nich. Czwórki, gdyż za mną siedział Harry i smyrgał mnie po ramieniu.
- A więc tak. - odpowiedział Niall - Zamówiliśmy pizzę. To był oczywiście mój pomysł, no bo bez jedzenia nie zaczniemy żadnej imprezy. Gdy tylko przybędzie idziemy na basen, który zapewne widzieliście. - Na słowa blond żarłoka równocześnie z Melanie pokiwalismy głowami. Hazza wciąż smyrał mnie po ramieniu swoim nosem. W pewnym momencie doprowadziło mnie to do cichego śmiechu, jednak za moment się uspokoiłem.
- Haroldzie, czy moje ramię jest aż tak seksowne, że musisz poświęcać mu całą swoją uwagę? - Szepnąłem, obracając głowę w stronę Loczka. W odpowiedzi otrzymałem jedynie zawadiacki uśmieszek, lecz chłopak wrócił do normalnej pozycji. Teraz wpatrywaliśmy się w swoje tęczówki, lecz romantyczny moment przerwał nam dzwonek, który brzmiał: You've got that one thing. Z sofy podniósł się Niall, który pomknął do drzwi jak armata. Niezdarny Nialler potknął się jednak, zahaczając o skrawek włosiastego dywanu. Żarłoczek szybko się podniósł i już spokojnym krokiem doszedł do drzwi. Otworzył i zgarnął pięć pudełek pizzy, które szybko odstawił na ziemi. Zapłacił jeszcze chłopakowi i zamknął drzwi.
- Zapraszamy na główną część imprezy. - Rzekł oficjalnym tonem LouLou. Po jego słowach wszyscy wstali, a chłopacy zaczęli prowadzić mnie i Mel w stronę basenu.
- Jejku, Coop. Tutaj jest cudownie, a Zayn jest szarmancki. - Szepnęła wniebowzięta Mel. Nie byłem zdziwiony, że jej się tu spodobało, bo sam nie mogłem twierdzić inaczej. Piątka przyjaciół zaprowadziła nas do w całości oszklonego pomieszczenia całkiem sporych rozmiarów. Na samym środku znajdował się niewielki basen, a w kącie było jacuzzi. Bad Boy od razu zaczął zrzucać z siebie ubrania, czego nie można było powiedzieć o Melanie. Złapał ją w pasie i skoczyli tak razem, na chwilę znikając gdzieś pod wodą. Po chwili 'gołąbeczki' się wynurzyły. Następnie do basenu wskoczył Liam i półnagi Niall. Potem przyszła kolej na zmutowaną marchew, Louisa. Na koniec zostałem ja z Harrym. Ściągnął ze mnie koszulkę i spodnie, a ja powtórzyłem jego czynność. Złapał mnie za rękę, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się rumieniec.
- Na trzy. Raz... - Harold odgarnął nieco swoje loczki. - ...dwa... - przygotowałem się już do startu, gdy w ostatnim momencie w swoje ramiona złapał mnie chłopak. Wskakując Hazza wykrzyczał: - I TRZY!!!
Po skoku nie puścił mnie. Wynurzając się spod wody ujrzałem tylko jego zielone oczy, w których malowało się zadowolenie. Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Odwzajemniłem to równie ciepłym, lecz speszonym uśmiechem. Musiało to wyglądać komicznie, gdyż Harry zaśmiał się bezgłośnie. Potem objął mnie i razem zanurkowaliśmy. Pod wodą delikatnie pocałował mój policzek. Nie zrewanżowałem się jednak. Po wynurzeniu spod tafli wody poczułem, że zrobiłem się cały czerwony z onieśmielenia gwałtownym całusem chłopaka.
- Panie Johnson, muszę powiedzieć panu coś ważnego. - Szepnął mi do ucha. - Podobasz mi się.
Nagle poczułem, że wszyscy patrzą na nas. Wpatrywali się na naszą dwójkę krzycząc głośno: 'Gorzko, gorzko!' Maksymalnie zawstydzony nie wiedziałem co robić. Jedynie Harry uśmiechał się słodko, jak mała ropuszka. Patrzyliśmy sobie w oczy i myślałem, że po prostu już tak zostanie. Jednak Loczek czule musnął moje usta. Cały tłum oszalał i wszyscy zaczęli klaskać, krzyczeć i pluskać w nas wodą.
Impreza trwała w najlepsze, wszyscy mieli wyśmienite humory. Louie, Liam i Niall chlapali się jak małe dzieci, co wyglądało co najmniej komicznie. Zayn był zajęty rozmową z Mel. Czyżby coś z tego wyniknęło? Nie wiem, chciałem zrobić Melanie przyjemność i chyba tak się stało. Razem z Harrym wyszliśmy, a on poprowadził mnie do swojego pokoju, trzymając mnie cały czas kurczowo za rękę. Miał pokój na piętrze, naprzeciwko pokoju Niallera. Gdy otworzył drzwi ujrzałem całkiem spory pokój koloru ciemnoniebieskiego. Jedna ze ścian była obklejona fototapetą, na której widniał London Bridge. Jego dwuosobowe, drewniane łóżko było pościelone czarną, satynową pościelą. Położył się na nim, a po chwili poklepał miejsce na znak tego, żebym też się położył. Na prośbę położyłem się we wskazanym miejscu. Hazza objął mnie ramieniem, po którym spływały jeszcze kropelki wody. Włosy też miał mokre, lecz cały czas były zakręcone. Spojrzał na mnie swoim czarującym wzrokiem, na co ja odpowiedziałem moim najsłodszym uśmiechem. Byłem już cholernie zmęczony, co chyba dało się po mnie zauważyć.
- Różyczko, kleją Ci się oczka. Może się zdrzemniesz? - Zapytał troskliwie.
- Nie chcę iść spać. - Zaprotestowałem. - Chcę jeszcze z Tobą porozmawiać. - Nie spuszczałem wzroku z Loczka.
- Jeśli tak uważasz, to nic nie stoi na przeszkodzie. O czym chcesz porozmawiać? - Jego ton był tak słodki, że chciałbym powiedzieć głośno 'aww', lecz jednak się powstrzymałem.
- W zasadzie to nie wiem. Bardzo zaskoczony dzisiejszym dniem. Pozytynie zaskoczony. Ten pocałunek, kompletnie nie tego się spodziewałem. - Stwierdziłem, mówiąc już 'śpiącym' szeptem.
- Cieszę się, że Ci się podobało. A co do pocałunku, to mam nadzieję, że kiedyś jeszcze mnie co do tego zaskoczysz. - Powiedział z lekko posmutniałym głosem.
- Może nie będziesz musiał wcale tak długo czekać? - Szepnąłem cwaniackim tonem. Przybliżyłem swoją twarz do twarzy zielonookiego chłopaka. Czując jego słodki oddech moje serce zabiło szybciej. Pocałowałem go z niesamowitą czułością przymykając lekko powieki. Harry odpowiedział mi równie czułym całusem, choć był bardzo delikatny, jakby się bał, że może zrobić mi krzywdę. To było bardzo urocze. Po chwili moje powieki się zamknęły na dosłownie jeden moment, lecz Loczek to zauważył.
- Nie będę Cię już dłużej męczył, musisz się wyspać. - Powoli zaczynałem się zadurzać w tym opiekuńczym barytonie Harry'ego. Jak na komendę zamknąłem oczy, a chłopak przykrył nas kołdrą. Spojrzałem na niego jeszcze raz, by zapamiętać jak wygląda. Leżał spoglądając na mnie i podpierał się ręką. Zasypiając usłyszałem słowa starej, angielskiej kołysanki.
- Dobranoc Różyczko. - Szepnął jak najciszej się da Harry.
Usnąłem w objęciach chłopaka z przeczuciem, że obudzę się w jego ramionach.
~ * ~
I tak mamy już trzeci rozdział. Z dnia na dzień jest nas coraz więcej, za co muszę serdecznie podziękować. Mam nadzieję, że po tym rozdziale, przybędzie was jeszcze więcej.
Standardowo pozdrawiam Madzialenę ( another1dstory.blogspot.com ) oraz Gaby ( never-lose-yourself.blogspot.com ).
Oto mój Twitter: @xStole_My_Heart
Do następnej notki!
M. :*
zaaaajebisty :D czekam na kolejny <333 :D
OdpowiedzUsuńale tak zajebiście nei moge sie kolejnego doczekać OMFG OMFG :D ty juz wiesz czemu ;>
zajebisty jak zawsze kochanie ♥ can't wait for tomorrow! 1D PARTY KURWA
OdpowiedzUsuńoh Misiu ♥
OdpowiedzUsuń1D PARTY, BITCHES! <3
Muszę przyznać, ze z rozdziału na rozdział coraz bardziej wciąga mnie historia. Opisujesz to z taką lekkością, że przyjemnie się to czyta. Ciesze się, że znalazłam Twojego bloga, bo pewnym jest, ze zostanę stałą czytelniczką. A ten pocałunek Coopa i Harrego, po prostu awww <3 ;D
OdpowiedzUsuń[shouldletyougo.blogspot.com]
Ej ! To jest ZAJEBISTE ! Pierwszy raz czytam opowiadanie o 1D, tworzone przez chłopaka. Jestem pozytywnie zaskoczona .
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. :)
POZDRAWIAM . ; *
http://i-can-love.blogspot.com
http://my-world-is-my-problem.blogspot.com
O kurcze .. Chłopak piszący o 1D . Nie spotkałam jeszcze takiego ^ ^
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania .. Mimo, że przez chwilą je znalazłam, już wielbię .
Mam nadzieję, że szybko napiszesz rozdział czwarty, bo już nie mogę się doczekać .
P S . Przy okazji odwiedź też mnie -- >
http://keep-calm-and-go-to-londyn.blogspot.com/
~ C . M .
Jak nie lubię Fanfics, tak Twój blog mi się podoba, może dlatego że nie przepadam za one direction, więc nie mam na wyrobionego zdania co do ich charakterów.
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno, ale moim skromnym zdaniem notka jest nieco za długa, a tekst jest napisany zbyt drobnym maczkiem. Ale to tylko moje zdanie. :)
Jeżeli masz chwilkę oraz ochotę zapraszam do mnie.